Tego musicie posluchac! HICIOR!!!
http://www.youtube.com/watch?v=Pd-A72BP2xQ&translated=1
viernes, 6 de marzo de 2009
domingo, 1 de marzo de 2009
O latynoskich rozkoszach podniebienia.
Chodze sobie i chodze po Popayan cieszac siespokojna niedzielna atmosfera. Relaksuje sie tak, ze tylko bym jadla i spala na przemian.Ale zeby odbebnic troche turystyki weszlam na cos w rodzaju tutejszego kopca Kosciuszki, skad roztacza sie przyjemny widok na cale miasteczko i okoliczne gory. Posiedzialam tam sobie wsrod kolumbijskich rodzin zajadajacych lody i karmelizowane orzeszki ziemne ( mniam, tez zjadlam oczywiscie) obserwujac kolumbijskie pieknosci o bujnych ksztaltach i pieknych wlosach odziane np. w seksowne rozowe dresy.
Jedzenie kolumbijskie do najlzejstrawnych nie nalezy, ale postanowilam sobie pofolgowac w ostatnim tygodniu, jako ze i tak jestem juz niemal szkieletem. Tak czy owak tutejsi mezczyzni wciaz wyrazaja swe uznanie wykrzykujac " Hola mami!", albo "Hola mamita rica" czyli cos w rodzaju "czesc smaczna mamuska".
Na sniadanie np. je sie tutaj ryz z jajkiem sadzonym i smazonym bananem i do tego kawe z mlekiem mocno oslodzona( Kolumbia to wszak kraj producent doskonalej kawy- inna sprawa ze ta najlepsza jest niemal w calosci eksportowana). Piekarnie oferuja cala game wypiekow, pieczywo maslane, na mleku, chleb kokosowy, kukurydziany, bananowy, do tego empanadas, czyli pieczywo z nadzieniem z miesa lub sera i bolos, kukurydziane kule. Wczoraj jadlam tez tutejsza specjalnosc czyli tamales, jest to zawinieta w palmowe liscie kukurydziana masa z nadzieniem z warzyw, jajek, w roznych odmianach takze z wieprzowina lub kurczakiem.
Na obiad sancocho, rodzaj gestej zupy z warzyw ( marchew, groch,ziemniaki, juka, zielone banany, kukurydza) i ryba z fasola i ryzem ( taki zestaw obiadowy kosztuje tu 2800 pesos czyli troszke ponad 1 dolar). Ryz w Ameryce Poludniowej jest obowiazkowy niemal do wszystkiego, jako najtanszy wypelniacz:) Mozna oczywiscie go uniknac, jesli ma sie wiecej kasy na drozsze restauracje, ale ja nie pamietam juz dnia bez ryzu. Sadze,ze po powrocie do Europy nalezy mi sie co najmniej polroczny odpoczynek.
Jak juz jestem przy jedzeniu to wspomne jeszce o roznych dziwach w Peru i Ekwadorze. Przede wszystkim miejscowa specjalnosc cuy, czyli swinka morska z rozna. Podobno smakuje jak skrzyzowanie kurczaka z krolikiem. Juan Pablo powiedzial mi, ze trzeba jednak wiedziec, gdzie jesc, bo zdarzaly sie przypadki, ze chytrzy restauratorzy obcinali szczurom ogony a nastepnie podawali je jako cuy. Bleee.
W rejonach selwy je sie tez pancerniki. Nie wiem jaks ie przyrzadza, ponoc tez smakuja jak kurczak. W spolecznosci, gdzie sie zatrzymalam w Amazonii, popularna jest maito, ryba lub mieso wedzone nad ogniem w palmowym lisciu, bardzo smaczne, do tego zawsze pieczona juka.
Wlos sie jezy turystom kiedy dowiaduja sie jak wyrabia ( a przynajmniej wyrabialo) sie popularny wsrod plemion quichua alkohol- chiche z juki. Otoz po ugotowana juka badz jest zuta przez kobiety, tak by zmieszala sie ze slina i dzieki temu sfermentowala. Nie probowalam.
W Peru i Ekwadorze je sie ceviche (juz chyba o tym pisalam). Na ekwadorskim wybrzezu moj przewodnik byl zapalonym polawiaczem osmiornic i zlowil dwie, ktore pozniej jego zona w ciagu 20 minut oporzadzila i przygotowala ceviche z osmiornicy ( pokrojona osmiornica podana z cebula, ogorkiem, pietruszka, musztarda i sosem pomidorowym, obficie skapana a soku z cytryny lub lepiej limonki i chili). Peruwianczycy i Ekwadorczycy z wybrzeza uwielbiaja to zestawienie- cebula i sok z limonki. Ceviche jest pyszne, trzeba by je spopularyzowac w Polsce.
Odmiana ceviche jest cevichocho, ktore najczescie kupuje sie na stoiskach ulicznych, rodzaj fastfoodu, baza sa prazone lub smazone ziarna kukurydzy, choclo i chochos ( rozne tutejsze ziarna
nieistniejace w Europie), chipsy z banana, pokrojony pomidor i cebula i to wszystko polane obficie sokiem z limonki i sosem z chili.
No, ma nadzieje, ze juz wam slinka cieknie i zaraz udacie sie do kuchni przyrzadzic jakies male conieco. Ja ide na poszukiwanie czegos slodkiego, najlepiej lodow z kokosa albo guanabany.
Jedzenie kolumbijskie do najlzejstrawnych nie nalezy, ale postanowilam sobie pofolgowac w ostatnim tygodniu, jako ze i tak jestem juz niemal szkieletem. Tak czy owak tutejsi mezczyzni wciaz wyrazaja swe uznanie wykrzykujac " Hola mami!", albo "Hola mamita rica" czyli cos w rodzaju "czesc smaczna mamuska".
Na sniadanie np. je sie tutaj ryz z jajkiem sadzonym i smazonym bananem i do tego kawe z mlekiem mocno oslodzona( Kolumbia to wszak kraj producent doskonalej kawy- inna sprawa ze ta najlepsza jest niemal w calosci eksportowana). Piekarnie oferuja cala game wypiekow, pieczywo maslane, na mleku, chleb kokosowy, kukurydziany, bananowy, do tego empanadas, czyli pieczywo z nadzieniem z miesa lub sera i bolos, kukurydziane kule. Wczoraj jadlam tez tutejsza specjalnosc czyli tamales, jest to zawinieta w palmowe liscie kukurydziana masa z nadzieniem z warzyw, jajek, w roznych odmianach takze z wieprzowina lub kurczakiem.
Na obiad sancocho, rodzaj gestej zupy z warzyw ( marchew, groch,ziemniaki, juka, zielone banany, kukurydza) i ryba z fasola i ryzem ( taki zestaw obiadowy kosztuje tu 2800 pesos czyli troszke ponad 1 dolar). Ryz w Ameryce Poludniowej jest obowiazkowy niemal do wszystkiego, jako najtanszy wypelniacz:) Mozna oczywiscie go uniknac, jesli ma sie wiecej kasy na drozsze restauracje, ale ja nie pamietam juz dnia bez ryzu. Sadze,ze po powrocie do Europy nalezy mi sie co najmniej polroczny odpoczynek.
Jak juz jestem przy jedzeniu to wspomne jeszce o roznych dziwach w Peru i Ekwadorze. Przede wszystkim miejscowa specjalnosc cuy, czyli swinka morska z rozna. Podobno smakuje jak skrzyzowanie kurczaka z krolikiem. Juan Pablo powiedzial mi, ze trzeba jednak wiedziec, gdzie jesc, bo zdarzaly sie przypadki, ze chytrzy restauratorzy obcinali szczurom ogony a nastepnie podawali je jako cuy. Bleee.
W rejonach selwy je sie tez pancerniki. Nie wiem jaks ie przyrzadza, ponoc tez smakuja jak kurczak. W spolecznosci, gdzie sie zatrzymalam w Amazonii, popularna jest maito, ryba lub mieso wedzone nad ogniem w palmowym lisciu, bardzo smaczne, do tego zawsze pieczona juka.
Wlos sie jezy turystom kiedy dowiaduja sie jak wyrabia ( a przynajmniej wyrabialo) sie popularny wsrod plemion quichua alkohol- chiche z juki. Otoz po ugotowana juka badz jest zuta przez kobiety, tak by zmieszala sie ze slina i dzieki temu sfermentowala. Nie probowalam.
W Peru i Ekwadorze je sie ceviche (juz chyba o tym pisalam). Na ekwadorskim wybrzezu moj przewodnik byl zapalonym polawiaczem osmiornic i zlowil dwie, ktore pozniej jego zona w ciagu 20 minut oporzadzila i przygotowala ceviche z osmiornicy ( pokrojona osmiornica podana z cebula, ogorkiem, pietruszka, musztarda i sosem pomidorowym, obficie skapana a soku z cytryny lub lepiej limonki i chili). Peruwianczycy i Ekwadorczycy z wybrzeza uwielbiaja to zestawienie- cebula i sok z limonki. Ceviche jest pyszne, trzeba by je spopularyzowac w Polsce.
Odmiana ceviche jest cevichocho, ktore najczescie kupuje sie na stoiskach ulicznych, rodzaj fastfoodu, baza sa prazone lub smazone ziarna kukurydzy, choclo i chochos ( rozne tutejsze ziarna
nieistniejace w Europie), chipsy z banana, pokrojony pomidor i cebula i to wszystko polane obficie sokiem z limonki i sosem z chili.
No, ma nadzieje, ze juz wam slinka cieknie i zaraz udacie sie do kuchni przyrzadzic jakies male conieco. Ja ide na poszukiwanie czegos slodkiego, najlepiej lodow z kokosa albo guanabany.
Suscribirse a:
Entradas (Atom)