domingo, 16 de noviembre de 2008

Nie samymi plodami lamy zyje czlowiek

w Boliwii, choc niektorzy probowali mnie przestraszyc przed podroza,ze to bedzie jedyna dostepna strawa. Wszystko zalezy oczywiscie od polozenia i klimatu, a pod tym wzgledem Boliwia jest bardzo zroznicowana.Cochabamba jest usytuowana w taki sposob, ze cieszy sie lagodnym, srodziemnomorskim klimatem i jest, jak powiadaja mieszkancy, miastem wiecznej wiosny.Stad tez wielka obfitosc warzyw i owocow, tych dobrze nam znanych jak i zupelnie nowych.Na targowiskach ciesza oczy poukladane w stosy swojskie ogorki, pomidory, salaty, marchewki ale tez papaye, ananasy, chirimoye,arbuzy, awokado,banany wszelkich mozliwych rozmiarow, wszystko tanie jak barszcz( buraki tez tu maja swoja droga).Tak wiec wegetarianin z glodu nie ma prawa zginac.Oczywicie pod warunkiem, ze sobie sam przyrzadza swoje wegetarianskie dania. Bo juz w restauracjach i ulicznych stoiskach dominuja dania miesne. Co tam dominuja- Boliwijczycy po prostu kochaja miecho w kazdej postaci, z ryzem, ziemniakami, w zupie, w empanadach( cos w rodzaju bulki z farszem). Je sie glownie wolowine, wieprzowine i od czasu do czasu mieso lamy.
Jak dotad stolowalam sie kilka razy na ulicznych stoiskach, sa bardzo tanie, ale jest to zawsze pewne ryzyko pozniejszych ciezkich dolegliwosci zolodkowych. Zazwyczaj pracuje tam senora, ktora w kilku wielkich kotlach miesza strawe i pokrzykuje od czasu do czasu, co dzis ciekawego mozna dostac. Jak na razie nazwy dan sa dla mnie w wiekszosci zupelnie nowe i brzmia jak wyliczanka: Hay chuños, chanko,pucapala,choclo, charque!!!. Gdy pytam czy ma cos bez miesa zazwyczaj napierw nie rozumie zupelnie o co mi chodzi, nastepnie mowi- tak wszystko mamy z miesem! Wowczas wyjasniam ze nie, chodzi mi wlasnie BEZ miesa. Mamy kurczaka odpowiada pani. Hmm, nie to raczej tez mieso.Senora wzdycha i mowi, ze wszystko jest z miesem. Czesto jednak udaje sie w koncu skomponowac jakies danie, np papas- ziemniaki,do tego chuños- specjalnie spreparowane ziemniaki, najpierw zamorozone, pozniej wysuszone, tak ze traca cala wode i moga nastepnie byc przechowywane przez setki lat( przydaje sie to w trudnym andyjskim klimacie). Maja postac brunatnych farfocli, a smak, hmm, jak sie je doprawi to nawet sa jadalne.
Mozna tez zjesc choclo, kukurydze o gigantycznych ziarnach, inna od tej europejskiej.Istnieje tez kukurydziana wersja chuño, zamrozona i wysuszona kukurydza zwana mote.Wczoraj jadlam natomiast zupe z kukurydzy, gesta i bardzo smaczna. Popija sie kompocikiem z cynamonem i z dziwnym suszonym owocem, zwanym mogonchin.Na deser natomiast do woli mozna opchac sie owocami, ktore sa przepyszne i inne w smaku niz to co dociera do Europy. Wczoraj zjadlam kawalek najlepszego ananasa w moim zyciu!
Miesozerni moga natomiast zjesc takie specjaly jak:
chajchu- wolowina z chuño, jajkiem na tardo, serem i sosem chili
fricase- zupa z wieprzowiny
milanesa-rodzaj sznycla
chanko- kurczak z zoltym pieprzem i pomidorowo-cebulowym sosem
i bardzo popularne salteñas- cos w rodzaju zapiekanego pieroga z kurczakiem.
Tradycyjny napoj alkoholowy to chicha, robiony jest ze sfermentowanej kukurydzy- bardzo mocny!
Dzis do sniadania pilam herbatke z lisci koki, ponoc dziala dobrze na zoladek...



No solo los fetos de llama se come en Bolvia aunque habia gente que trataba de asustarme antes del viaje.Todo depende del clima y la ubicacion que varia mucho en distintas partes de Bolivia. Cochabamba goza de un clima mediterraneo, no demasiado caluroso, no demasiado frio, se puede decir perfecto:)Asi pues abundan varduras y frutas, las mas comunes pero tambien exoticos y completamente nuevos para mi.En los mercados hay de todo, tomates, pepinos, zanahorias pero tambien sandias, chirimoyas, papayas, aguacates, platanos, todo baratisimo y riquisimo! Puedo sobrevivir siendo vegetariana. Otra cosa es comer en la calle, de los vendedores amubulantes, lo que sale muy barato pero uno corre riesgo de graves problemas con estomago y dias pasados en el baño. Casi todos los platos llevan carne, los bolivianos aman carne en cada forma. Las vendedoras, tales doñas Marias o Carmen, siempre gritan atraiendo a los clientes: Hay chocle, chuño, charque, milanesa, chajchu!!! Todavia no conozco lamayoria de ellos pero voy probando. Bueno, pruebo cosas vegetarianas, o sea pregunto si hay algo sin carne y la señora normalmente no entiende. Bueno, dice con orgullo, tenemos todo con carne. No,quiero SIN carne.Entonces dice:tenemos pollo. Al final me compone algo como papas con chuños( es patata deshidratada, congelada y luego secada, asi que tiene forma de trocitos grises y puede durar siglos!hasta 500 años!). Con esto puedo comer choclo, una maiz con granos muy grandes, o tomar una sopita de maiz. Para beber hay una especie de compota fria, con mogonchin, sospecho que es melocoton secado pero puede ser cada otra fruta.La compota tiene sabor a canela.Luego para el postre hay frutas muuuy sabrosas, con el sabor distinto a los que llegan a Europa.O se puede tomar un jugo de frutas, mezcladas como uno quiere, supersaludable.
Para los carnivores hay cosas como:
chajchu- carne de vaca con huevo duro, queso y salsa chili
fricase- sopa de cerdo
charque- carne de llama con huevo duro y arroz
chanko-pollo con pimienta amarilla y salsa de tomate y cebolla
milanesa- una especie de chuleta
y muy populares salteñas- un pierogi horneado relleno de carne
Una bebida tradicional alcoholica se llama chicha y esta hecha de maiz fermentada. es muy fuerte!
Hoy por la mañana he toamdo una infusion de hojas de coca, tambien he masticado por un rato. se dicen que son buenas para el estomago.
Por lo visto, para el paladal este sitio es buenisimo.

No hay comentarios: