Ekwador! najmniejsze panstwo Ameryki Poludniowej i najbardziej zroznicowane klimatycznie i krajobrazowo. Wlasnie pospiesznie doczytywalm w ksiegarnii albumy i przewodniki bo moje wiadomosci na temat tego kraju sa dosc skape. Kojarza mi sie tylko wyspy Galapagos, na ktore sie tym razem nie wybiore, choc musza byc FANTASTYCZNE oraz pewien Ekwadorczyk German, ktory byl jedna z pierwszych osob, ktore poznalam po przyjezdzie do Bracelony i ktory napisal dla mnie wiersz, ze jestem jak rosa y clavel, czyli roza i gozdzik, ale to juz dawne, dawne czasy.
Zaczelam wiec od mista Cuenca, pieknego przykladu kolonialnej architektury, jednego znajlepiej zachowanych w Ameryce. Teraz zastanawiam sie jakim pojade szlakiem: sa tu gory, wulkany, plaze i rybackie miasteczka, gorace zrodla i na wschodzie amazonska dzungla. Wszystko bardzo kompaktowe, ale i tak jakas trase trzeba wymyslic. Bardzo bogata jest tez tu fauna, nie wspominajac juz o wyspach Galapagos, ogromna roznorodnosc motyli, sa tu tez jaguary, tapiry, kapibary.
Ostatnie kilka dni spedzilam glownie relaksujac sie na plazy w milym towarzystwie i odpierajac ataki licznych adoratorow. Pierwszego dnia zabraklo mi kremu do opalania i choc spedzilam na plazy tylko godzine usmazylam sie bezlitosnie, tak ze nastepnie wcieralam w siebie sok wycisniety z aloesu ( zakupilam wielki lisc na targu, trzeba przyznac ze ta roslina to po prostu cudo).
Misteczko w ktorym sie zatrzymalam odwiedzaja liczni surferzy, wiec mialam co nieco stycznosci z ta (sub)kultura, dotychczas zupelnie mi obca. Rodzaje fal i te sprawy niezbyt sa dla mnie zrozumiale, ale na ogol to mili i przyjazni ludzie. Poznalam bardzo mila fryzjerke z Australii, Beth, fanatyczke plazy, ktora w podrozy wozi ze soba ponad 20 par bikini. Jak widac sa miejsca na ziemi gdzie kupuje sie bikini co tydzien a nie raz w roku w cierpieniach ( bo przymierza sie je zwykle na blade cialo, ktore nie wyglada wcale bosko). Australia wyglada na przyjemne miejsce do zycia, choc jak powiedziala Beth niemal wszyscy maja problem z rakiem skory, ktory jest na porzadku dziennym, ona sama choc ma 22 lata miala juz kilka razy wycinany.
Tak wiec morza szum, ptakow spiew, wieczorem gitara na plazy, samba...
Poszlam na spotkanie z Mario Vargasem Llosa, zorganizowane z wielka pompa na specjalnie zbudowanej scenie na plazy. Wstep byl troche przydlugi, wykonano ok. 5 narodowych tancow, z tym ze w pewnym momencie wysiadla muzyka i tancerze poruszali sie w ciszy.Nastepnie zapowiedziano przemowienie burmistrza, co spotkalo sie z jekiem zawodu ze strony publicznosci, juz nieco zamrozonej, bo po zmroku na plazy zrobilo sie naprawde zimno. Na szczescie przemowienie bylo krotkie i juz poc chwili glos oddanu samemu Mariu. Bardzo ciekawie opowiadal o swej nowej ksiazce, nad ktora obecnie pracuje, zapowiada sie fascynujaco. Llosa zainteresowal sie postacia Roberta Casementa, Irlandczyka, dyplomaty na uslugach imperium brytyjskiego, ktory w poczatkach 20 wieku bronil praw czlowieka ujawniajac opinii publicznej zbrodnie popelniane przez kolonizatorow w Kongo a nastepnie w Peru. W Kongu poznal Josepha Conrada, ktory w owym czasie byl tam kapitanem parowca. Pod wplywem opowiesci Casementa o okropnosciach dokonywanych na miejcowej ludnosci Conrad porzucil sluzbe, a nastepnie napisal Jadro Ciemnosci.
Casement, jak twierdzi Llosa to postac szkatulkowa, ujawniajaca raz poraz jakis nowy, nieznany dotad rys. Tak tez, bedac dyplomata brytyjskim poswieca sie w tajemnicy dzialnosci na rzecz niepodleglej Irlandii. z tego tez powodu, w czasie II wojny swiatowej, ten obronca praw czlowieka decyduje sie na kolaboracje z Niemcami i przewozi bron do Irlandii. Zostaje za to uwiaziony i skazany na smierc. Nie koniec to jednak, przed egzekucja odnalezione zostaly tzw. Czarne Dzienniki Casementa, opis wyjatkowo ohydnych perwersji seksualnych, jakich mial sie dopuscic. Nie wiadomo dotad czy sa to rzeczywiscie jego dzinniki, czy cos spreparownego przez angielski wywiad, czy tez, jak domniemuje Llosa, moze on te czyny opisal, ale nigdy ich nie popelnil, byly one tylko wytworem jego wyobrazni.
Llosa zamierza zatem uczynic Casementa bohaterem swej powiesci, przeplatajac prawde z fikcja, bo jak twierdzi zadna dobra powiesc nie moze oddawac w 100 procentach prawdy historycznej.
Zobaczymy co z tego wyniknie.
Na odczycie poznalam niejakiego Alberta, ktory, jak powiedzial rowniez pisze i wlasnie stworzyl swa pierwsza powiesc, ktora czeka na wydawce. Jest to powiesc epicka, historia milosci wodza Inkow czy cos w tym stylu. Powiedzial ze przesle mi ja do przeczytania. Bardzo jestem ciekawa.
Coz jeszcze?
Aha, odwiedzilam 2 swiatynie z okresu przedinkaskiego, kultury Moche. Swiatynia Slonca i Swiatynia Ksiezyca, w ktorej wiekszosc malowidel przedstawia bardzo krwiozercze postacie, krwiozerczego boga, jest tez tzw." rana descapitadora" czyli zaba scinajaca glowe( dlaczego zaba nie pytajcie).
Zalaczam kilka zdjec. Wiecej regularnie dokladam do moich galerii.
lunes, 26 de enero de 2009
Suscribirse a:
Enviar comentarios (Atom)
No hay comentarios:
Publicar un comentario